Rate this post

Inwazję czas zacząć
6 czerwca 1944 roku rozpoczęła się inwazja sił alianckich w Normandii. Dzień D, bo taki nosił kryptonim dzień inwazji, został pierwotnie zaplanowany na 5 czerwca. Jednak z powodu bardzo złych warunków atmosferycznych, prezydent USA Eisenhower podjął decyzję o 24 godzinnym opóźnieniu. Rozpoczęła się największa w historii inwazja. Brało w niej udział 155 tys. żołnierzy, ponad 700 statków wojennych oraz 8 tys. samolotów. Łącznie, w inwazji wzięło udział ponad milion osób. Odgłosy natarcia obudziły Niemców o godzinie 6 rano. Na plaży wylądowały pierwsze odziały piechoty morskiej. Tu odbywały się jedne z najbardziej zaciętych walk. Dramatyzm tej sytuacji mieliśmy szansę oglądać w pierwszych scenach filmu „Szeregowiec Ryan”. Za linią frontu wylądowały 82 i 101 dywizja spadochroniarzy amerykańskich oraz 6 dywizja skoczków brytyjskich. Pomimo napływających raportów Hitler był święcie przekonany, że jest to tylko dywersyjna pułapka. W związku z czym trzymał swoją 21 pancerną dywizje w rezerwie do czasu, aż było za późno… Walki zaczęły się na dobre…
Akcja pierwszej gry z serii Closed Combat odgrywała się właśnie w Normandii. Warto wspomnieć, że została ona uznana przez bardzo prestiżowe pismo komputerowe PC Gamer za najlepszą grę wojenną 1997 roku. W dalszych częściach serii CC, które notabene także zdobyły parę cennych wyróżnień, walczyliśmy w przepięknej Holandii, surowej Rosji oraz w śnieżnych Ardenach. Teraz wracamy na krwiste, normandzkie wybrzeże.
Każdy kawałek
ziemi został okupiony
ciężkimi stratami
Closec Combat jest symulatorem działań wojennych. Nie można wprawdzie nazwać tego klasycznym RTS-em, pomimo rozgrywek w czasie rzeczywistym. Naszym zadaniem jest prowadzenie wojsk alianckich podczas inwazji w Normandii. Jednak osobiście bardziej przypadła mi do gustu opcja bronienia się Niemców. Pewnie dlatego, że jakoś zrobiło mi się ich żal. Niestety, w dalszym ciągu poruszamy się po dwuwymiarowej mapie, którą podziwiamy z lotu ptaka. Jedyną namiastką trzeciego wymiaru jest możliwość zajęcia przez żołnierzy dwu- i trzypiętrowych budynków.
W grze dostępne są 44 pojedyncze bitwy, siedem operacji i cztery kampanie. To sprawia, że mamy przed sobą ładnych kilkadziesiąt godzin zabawy. Dla nowicjuszy został przygotowany dość dobry tutorial, dzięki któremu poznamy podstawowe zasady dowodzenia wojskiem. Dodatkowo, pokazuje on parę sztuczek, które mogą okazać się bardzo przydatne w walce, jak np. sposoby wywabiania przeciwnika z budynku czy posługiwania się zasłoną dymną. Zmasowany atak nie zawsze jest najlepszym wyjściem, o czym dowiadujemy się przy pierwszej próbie jego zastosowania.
Niestey Amerykanie
znów górą
Każdą misję rozpoczynamy od ustawienia warunków bitwy. Mamy tu dostępny szereg możliwości, które istotnie wpływają na rozgrywkę. Na początku wybieramy poziom doświadczenia żołnierzy. Mamy tu 5 możliwości, począwszy od rekruta a skończywszy na weteranie. Na uwagę zasługuje fakt, że możemy określić doświadczenie wojsk zarówno swoich, jak i wroga. Nie mniej ważne jest ustalenie warunków zwycięstwa. Bitwa może się skończyć po upłynięciu określonego czasu, gdy morale przeciwnika upadną, albo po zajęciu wszystkich zwycięskich lokacji lub po dwu minutowym ostrzeżeniu.
Oczywiście, przed walką możemy dobrać wojsko nie tylko sobie, ale także i przeciwnikowi. W każdej misji może wziąć udział maksymalnie 15 jednostek. Wybór odpowiednich ma kluczowe znaczenie podczas walki. W grze większą rolę odgrywa różnego rodzaju piechota, niż pojazdy zmechanizowane czy działa Te ostanie są mało przydatne, ze względu na częsty brak możliwości przemieszczania. Pojazdy bojowe poruszają się dość ślamazarnie i stanowią łatwy cel nawet dla piechoty wyposażonej w granaty.
Jeśli gramy w kampanię albo operację, warto szanować swoje wojsko. Żołnierze przechodzą z jednej bitwy do kolejnej. W czasie akcji zbierają doświadczenie, które przydaje się w kolejnych misjach. Jeśli wykażą się męstwem, mogą nawet zdobyć medal. Wartość jednostek jest określana przez zespół czynników: inteligencje, siłę, doświadczenie, morale i przywództwo, które najczęściej rosną po wygranej bitwie. Zdarzają się jednak przypadki, kiedy wartości te zmniejszają się, kiedy żołnierz ucieknie z pola walki.
Przed każdą misją
możemy dobrać sobie
odpowiednie jednostki
Tu dochodzimy do jednego z najważniejszych czynników, mianowicie morale żołnierzy. Ta wartość odpowiada za zachowanie jednostki na polu walki. Jeśli spadnie zbyt nisko – taki żołnierz może zdezerterować. U wysyłanych na rzeź wojaków włączą się instynkt samozachowawczy i niekiedy potrafią odmówić wykonywania rozkazów.
Szata muzyczna nie prezentuję się zbyt okazale. Poza odgłosami poszczególnych rodzajów broni, nie ma tu nic ciekawego. Każda z nich ma swój charakterystyczny dźwięk. Moimi ulubionym są ciche „plum” moździerzy (słychać różnicę pomiędzy modelem 60mm a 81mm!!!) oraz syk ognia z miotaczy płomieni. Z drugiej jednak strony, tego rodzaju gry nie kupuje się dla muzyczki.
Straty na wojnie
są nieuniknione
Trzeba przyznać, że komputer nie zachowuje się zbytnio rozsądnie. Rzadko chowa się z zasłonami, nie próbuje manewrów okrążenia, albo po prostu wychodzi naprzeciw znacznie liczniejszym siłom. Dlatego też chyba najlepszą częścią gry jest opcja multiplayer. Kiedy gra się z myślącym kolegą, rozgrywka zdecydowanie nabiera rumieńców. Wystarczy do tego połączenie o prędkości 56 kilo, przy którym gra chodzi bardzo płynnie, i mamy przed sobą mnóstwo godzin dobrej zabawy.
Nareszcie przyszedł czas na krótkie podsumowanie. Miłośnicy serii Closed Cmbat na pewno z przyjemnością powitają kolejną jej cześć. Wprawdzie nie wprowadzono tu rewolucyjnych zmian, a mimo tego (może właśnie dlatego) gra potrafi przykuć na nie jedną noc do monitora.. Jednak wielbiciele Command&Conquer; czy Warcafta powinni dwa razy pomyśleć przed dokonaniem zakupu. To po prostu inny typ zabawy.