Dino Crisis
Historia, która wprowadza nas w świat gry jest, przyznam szczerze – dosyć standardowa; mnie osobiście mocno podpadła pod tę, którą znamy już ze wspomnianych dzieł Stevena Spielberg’a. Mamy więc pewną wyspę, na obszarze której w tajnym laboratorium przeprowadzano niemniej tajne eksperymenty. Niestety łączność z wyspą zostaje przerwana, na miejsce zostaje więc wysłana brygada komandosów, której celem jest
zorientowanie się w powstałej tam sytuacji i odnalezienie załogi z najważniejszą jej postacią – profesorem Kirkiem na czele.
Wspomnianych informacji dowiadujemy się z briefingu, który autorzy aplikują nam przed wstawką FMV – sama zaś główna sekwencja przedstawia już moment lądowania czwórki bohaterów na wyspie oraz próby dostania się do bazy. Powiem tylko, że udaje im się to dokładnie w 3:), a całe intro – pomimo, że dosyć krótkie wywołuje zdecydowanie pozytywne wrażenie.
Przed rozpoczęciem faktycznej części rozgrywki wybieramy jeszcze ubranko dla naszej bohaterki (tak, tak – sterujemy w istocie osobnikiem płci przeciwnej;-). Do dyspozycji mamy cztery stroje; szpiegowski, wojskowy, batalistyczny i hmm – skromny:)
Oczywiście najefektowniej prezentuje się ten ostatni, aczkolwiek warto wiedzieć, że obojętne jakiego nie dokonalibyśmy w tym punkcie wyboru – loadując grę możemy spokojnie go zweryfikować.
Odpowiednio odziana Regina (bo takowe jest imię owej dziewki:) może już wyruszyć na łowy. Przemierzając więc wzdłuż i wszerz bazę będziemy mogli wziąć się za rozwiązywanie zagadek i eliminowanie wszechobecnych weń gadzin z pojawiającym się kilkukrotnie w czasie gry głównym bossem -Tyranozaurusem Rexem na czele!
No właśnie; skoro już wspomniałem – wróćmy do zagadek. Zasadniczo wszystkie elementy logiczne w Dino Crisis sprowadzają się do rozszyfrowywania wszelakiej maści kodów i szyfrów. Wygląda to tak, że bierzemy się za taki (przykładowo) literowy szyfr i próbując wszystkich kombinacji, jakie nam przyjdą do głowy próbujemy odgadnąć potrzebne nam słowo, bądź też zdanie. Nie jest to łatwe, bo każdy z kodów jest inny, no i standardowo już trudniejszy od poprzedniego. Niektóre hasła można znaleźć zapisane na kartkach, tak więc wcześniej warto pozwiedzać wszelkie dostępne pomieszczenia. Niestety brakuje w tym wszystkim różnorodności, gdyż innych zagadek zbyt dużo znaleźć nam tu nie przyjdzie:-(
Na szczęście lepiej już wygląda aspekt zręcznościowy. Do walki z gadami oddano nam bowiem szereg zabaweczek typu shotgun, czy wyrzutnia granatów. Warto też nadmienić, iż do dyspozycji mamy kilka rodzajów amunicji: Oprócz ostrej w zanadrzu znajduje się mianowicie również trująca, jak i usypiająca – w myśl zasady „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe” możemy więc niektórym osobnikom sprawić małą drzemkę jednocześnie miłosiernie darując żywot.
A propos drzemek;) – Aby być pewnymi śmierci dinozaura musimy zwrócić uwagę, czy wypłynęła zeń krew. Jeżeli tak się nie stało, to musimy go dobić. W przeciwnym wypadku z pewnością gadzina za moment wstanie i się na nas rzuci!
Zarówno elementy ekwipunku, bronie, jak i amunicję znaleźć możemy w specjalnych skrzynkach, które porozwieszane są w niektórych korytarzach i sprawują funkcję podobną do skrzyni z Residenta.
Czasem możemy natknąć się również na rzeczy leżące gdzieś w kącie, czy na półce. Nie było by w tym oczywiście nic dziwnego, gdyby nie fakt, że miast spokojnie leżeć kręcą się one w kółko. Autorzy chcieli pewnie ułatwić w ten sposób odnajdywanie owych przedmiotów, acz wizualnie niestety nie prezentuje się to zbyt ciekawie.
Grafika, pomimo iż opiera się w głównej mierze na statycznych obrazach — niestety nie zachwyca. Cały problem polega na tym, że gra jest konwersją z PlayStation, a jak wiemy z doświadczenia – takie „zabiegi” z racji odmienności obydwu platform nie wychodzą nigdy za dobrze. Dodatkowo na uwadze musimy mieć również to, że od daty PSX’owej premiery minął już okrągły roczek!
Wszystko więc, co przychodzi nam zobaczyć prezentuje się dosyć sztucznie i skromnie; nie ma przepychu detali, który widzimy w większości nowych gier, a im dalej brniemy, tym bardziej doskwiera nam monotonia otoczenia. I to w tym wszystkim chyba najbardziej razi. Wędrówki Reginy w istocie są bardzo…no, może nie tyle nudne, o ile z pewnością schematyczne. Jako, że akcja praktycznie całej gry toczy się w „blaszanej” bazie – wciąż przed oczyma mamy podobne do siebie metalowe ściany, czy też inne elementy konstrukcyjne. Sceny w których mamy okazję zaaplikować naszej bohaterce haust świeżego powietrza można niestety policzyć na palcach jednej ręki.
Oczywiście możemy znaleźć tu i ładniejsze momenty – do takich należą przede wszystkim te, w których kamera odchodzi od standardowego, statycznego widoku i ukazuje nam dynamiczny przebieg akcji. Szczególnie duże wrażenie wywołuje to w momentach pościgu naszej panienki przez rozszalałe dinusie.
Słabiutko spisali się muzycy. O ile bowiem stronie dźwiękowej nie można nic zarzucić, o tyle muzyki w Dino Crisis, poza co bardziej groźnymi momentami – nie ma:( No, oczywiście jakby się uczepić, to się coś znajdzie, tylko że nie bardzo wiem, kto kilka cichutkich, pobrzdękujących od czasu do czasu nutek zinterpretuje jako motyw muzyczny:)
No i oczywiście na koniec dla co poniektórych sprawa kluczowa – wymagania sprzętowe: Pod tym względem DC powinien na szczęście zadowolić wszystkich, gdyż do odpalenia gra potrzebuje jedynie skromniutkiego Pentium 166 z 32 MB RAM’u.
Ogólnie gra, choć nie można jej jednoznacznie określić jako złą – prezentuje się nienajlepiej. Wychodząc jeszcze w zeszłym roku miałaby szansę powalczenia na rynku…Teraz niestety ginie w tłumie jej podobnych produkcji.