|  | 

Stare gry online

Battle Arena Toshinden

Ostatnio, któryś tam raz (nie to, żebym był fanem tego filmu, ale jakoś się tak złożyło…), oglądałem film pt. „Wyspa Doktora Moreau „. Na samym końcu, agresywne zachowanie ludzi jest porównywane z zachowaniem zwierząt. I w pełni się z tym zgadzam, gdyż jeśli przyjrzymy się dokładnie oczom walczących ludzi, zobaczymy tam wściekłe zwierzę. Aby nie doprowadzać do stanu, gdy ludzie doznają napadów „szału zabijania” (znanego poniekąd z GTA), powstają gry, takie właśnie jak Battle Arena Toshinden. Na pewno nie jest to Mortal Kombat IV, gdzie krew leje się hektolitrami. Prawdę mówiąc, tutaj nie ma czegoś takiego jak rozlew krwi. Ale bijatyka jest.
Wszystko dzieje się w pełnym 3D, ale trzeba wziąć pod uwagę datę wydania gry – wtedy mało kto wiedział co to jest akcelerator 3D, a słowo Voodoo kojarzyło się raczej z Haiti i magią, a nie kartą graficzną. No cóż, czasy się jednak zmieniły, i teraz nasze oczy mogą podziwiać gry, które wyglądają coraz lepiej i lepiej. BTW: Ciekawe kiedy nasze domowy pecety, osiągną moc, która pozwoli im generować w czasie rzeczywistym animacje, nie do odróżnienia od tego, co widzimy za oknem?
Ale wróćmy do BAT. Grafika, która kiedyś naprawdę zachwycała, dziś jest po prostu kiepska. Maksymalna rozdzielczość to 640×400. Zawodnicy (czki) walczą na arenie, z której upadek oznacza porażkę. Trzeba więc być czujnym, i nie dać się zepchnąć w przepaść. Arena wygląda dość obleśnie (długo się zastanawiałem jak ją inaczej można określić, ale słowo „obleśnie” jest po prostu najodpowiedniejsze) gdyż składa się jedynie z kilkunastu dużych kwadratów, tworzących coś w rodzaju mozaiki. Tło, które symuluje niebo, albo jakieś budynki też jest brzydkie – za sprawą niskiej rozdzielczości. Wojownicy już są gotowi, pada komenda „Fight” No i zaczyna się. Ale zanim napiszę coś konkretnego na temat walki, zmieszam z błotem oprawę dźwiękową. A konkretniej muzyke (tylko czy to coś wydobywa się z głośników, można nazwać muzyką?). Po kolei. Każdy zawodnik ma swoją własną arenę na której walczy. Każdej arenie towarzyszy inny temat muzyczny. Kiedy słyszymy dany kawałek po raz pierwszy, jest w porządku. Za drugim razem określamy go sformułowaniem „może być”. Kiedy słyszymy dany „utwór” po raz trzeci, zaczynamy się delikatnie irytować. Po 10 powtórzeniach po prostu wyłączamy go. Taka jest prawda. Odgłosy walki stoją za to na średnim poziomie – jasne, że mogły by być lepsze, ale takie jakie są też są w porządku.
Zaczyna się walka. System „obijania mordy przeciwnikowi” nie jest zbyt skomplikowany – dysponujemy dwoma rodzajami uderzeń (słaby, szybki cios, oraz potężny, lecz powolny) z ręki oraz kopnięć. Do tego dochodzą nam dwa klawisze odpowiedzialne za „tajne ciosy” (lub combosy, mówiąc po ludzku :-). Nie są one zbyt potężne, ale za to, można je bardzo szybko wykonać. Mocniejsze combosy wykonuje się naciskając kilka klawiszy w określonej kolejności. Tajne ciosy każdego wojownika są inne, ale tylko w teorii. Większość wygląda podobnie, i przynosi podobne efekty. No cóż…. Mortal Kombat jest pod tym względem lepszy 🙂
Nasi wojownicy wyglądają, w porównaniu z resztą gry, bardzo dobrze. Nawet im tam jakieś teksturki widać. Poruszają się dosyć zgrabnie i płynnie. Grać możemy przeciwko komputerowi (na wyższych stopniach trudności nie walczy wcale tak źle) albo z żywym przeciwnikiem, siedzącym obok nas, przy tej samej klawiaturze, przeciwnikiem. Z człowiekiem, jak to zwykle w tego typu grach bywa, gra się o wiele ciekawiej niż z bezduszną maszyną. Wtedy nawet taka stara gierka jest w stanie wyzwolić całkiem duże emocje.
Battle Arena Toshinden nie zachwyca. Ale pograć zawsze można, szczególnie, że cena jest dosyć atrakcyjna.

battle-arena-toshinden

ABOUT THE AUTHOR

Podobne wpisy:

  • Z zachodu nadciąga do nas moda na fotoksiążki!

    Z zachodu nadciąga do nas moda na fotoksiążki!

    Fotoksiążka, jeszcze do niedawna zamawiana przy wyjątkowych okazjach, dziś staje się coraz bardziej popularna. Prezentowane w ten wyjątkowy sposób są już nie tylko zdjęcia z takich uroczystości, jak ślub czy Pierwsza Komunia. W wielu domach fotoksiążka pojawia się jako efekt wakacyjnych wypraw, narodzin dziecka czy też innego wydarzenia. Moda na fotoksiążki zawitała również do szkół.

  • Opis (Recenzja) gry Goblin Keeper

    Opis (Recenzja) gry Goblin Keeper

    Goblin Keeper to oparta na nieprzerwanej rywalizacji gra RTS na przeglądarkę. Możemy wcielić się się w postać średnio przyjemnego Pana, którego zadaniem jest normalnie zdobycie bezwarunkowej władzy nad światem. Do wykonania tego wielkiego celu przydatna będzie cała wataha goblinów, orków, ogrów i mnóstwa równie strasznych obskurnych potworów. Mieszkańcami rządzić musisz sprawnie żeby każdego dnia powoli