Alone in the Dark : The New Nightmare
Francuska firma Infogrames pierwszy raz zaskoczyła nas już w 1992 roku, kiedy to na rynku komputerowym pojawiła się gra pod tajemniczym tytułem Alone in the Dark. Była to nowa jakość na rynku, która od początku zdobyła sobie rzesze fanów. AitD łączyła w sobie cechy przygodówki z niezwykłą jak na tamte czasy grafiką wykorzystującą 3D, oraz czegoś co dzisiaj możemy nazwać początkami survival horroru. Sukces tej produkcji był tak wielki, że już w 1994 a następnie w 1995 pojawiły się dwie kolejne części Samego w Ciemnościach. Alone in the Dark był niejako prekusorem wszystkich dzisiejszych survival horrów w które tak chętnie pogrywamy. Gdyby nie dzieło francuskich programistów, wątpliwa by była obecność na rynku takich gier jak Resident Evil, Dino Crisis, Blair Witch Project, Nocturne i wielu innych. Niestety, od czasu wydania ostatniej gry z serii Alone in The Dark przyszło nam czekać ponad sześć lat. Dopiero niedawno panowie z Infogrames postanowili powrócić niejako do źródeł, i przedstawić nam odświeżoną wersję gry. Czy udało im się to ? Najprostszym sposobem na odpowiedź na to pytanie byłoby looknięcie w tym miejscu na koniec tej recenzji i zobaczenie wystawionej oceny, ale nie chcę Wam ułatwiać sprawy 🙂 Pozostańcie jeszcze chwilę w niepewności 🙂
Alone in the Dark The New Nightmare rozpoczyna się iście konsolowym ( w sensie perfekcji.. ) intrem wprowadzającym nas w sam środek rozgrywki. Zresztą także w czasie gry raczeni będziemy od czasu do czasu świetnie wykonanymi, pełnymi dynamiki i akcji przerywnikami FMV. Ale mniejsza z tym. Kiedy nasi bohaterowie zdecydowali się wyruszyć wreszcie na wyspę Cieni, kiedy nie niepokojeni niczym szybowali właśnie w mrocznych przestworzach – coś zaatakowało ich samolot. Z kabiny dobiegały przerażające krzyki. Nie zastanawiając się długo Edward i Aline założyli spadochrony, po czym oboje wyskoczyli z samolotu. Co prawda przedtem Carnby oddał jeszcze kilka strzałów w kierunku kabiny, ale nie sądzę, żeby pomogło to choć trochę pilotowi. Obaj bohaterowie wylądowali w dwóch różnych miejscach, oboje także prezentować będą w trakcie gry dwie różne koncepcje. Edward Carnby spadł na tereny mrocznego ogrodu, do dyspozycji miał swój rewolwer, latarkę oraz cb-radio. Aline Cedrac wylądowała na samiutkim dachu posiadłości piekielnego Mortona. Ciekawe, czy w tym momencie żałowała tego, iż w czasie lotu odmówiła wzięcia ze sobą jakiejkolwiek broni..W tym momencie to od nas zależy, którym bohaterem będziemy kierować. W trakcie gry rzadko się ze sobą spotykają, ale od czasu do czasu komunikują się przez cb-radio i wymieniają zdobytą wiedzą. Każda z postaci to inne podejście do gry. Edward od samego początku jest uzbrojony i gra jego postacią jest połączeniem przygodówki z dość dużymi elementami survivalu. Wybór Aline polecałbym dopiero po przejściu gry Carnbym. Ma na to wpływ większa trudność, początkowy brak broni, zresztą ogólnie wybór kobiety będzie podobny do sytuacji znanej nam z życia – mniej walki, więcej myślenia. Jednym słowem wybór należy do Ciebie. Dodać jeszcze należy, iż poza różnicą postaci, obie wersje nie są kropka w kropkę takie same, co daje teoretycznie dwukrotnie dłuższy czas możliwego grania. W tym momencie podziękujmy ładnie panom z Infogrames za tak ładny bonus 🙂
Kogokolwiek nie wybierzemy, zawsze gra w Alone in the Dark The New Nightmare będzie mroczna i wywołująca ciarki na plecach. Ogólnie rozgrywkę można podzielić na dwa etapy ( o różnych proporcjach względem siebie dla Aline i Edwarda ). Pierwszym z nich jest walka w której do dyspozycji prędzej czy później mamy dość rozbudowany arsenał. Jest to m.in latarka ( tak, tak, w początkowej fazie pani doktor antropologii musi walczyć snopem światła z latarki :), dwustrzałowy rewolwer, trzylufowa dubeltówka ( power! :), wyrzutnia rakiet ( trzeba uważać żeby w siebie nie trafić :), wyrzutnia granatów, coś a la miotacz ognia, i inne bardziej zaawansowane pukawki. Tak samo jak zróżnicowana jest broń, tak samo zróżnicowane są atakujące nas złowieszcze bestie. Do bestiarium zaliczyć możemy ujadające psy ( z początku ), pełzające stworki lubiące zeskakiwać nam na głowę ( to chyba zaczerpnięto z Obcego.. ), wszędobylskie zombie ( ładne, ale nie tak krwawe i odrażające jak te z serii Resident Evil ), czworonożne bestie z piekła rodem które posiłkują się psami, czy chociażby uskrzydlone demony. Zdarzają się także bardziej specyficzne postacie, takie jak kanałowa jaszczurka czy zmutowana roślinka. W czasie spotkania z wrogimi nam stworzeniami, jak łatwo się domyślić, celem naszym jest zneutralizowanie ich, gdyż gdy tego nie zrobimy, one zneutralizują nas :). Do wyboru mamy wspomniany arsenał, zaś sama walka nie sprawia problemów. Przyjmujemy pozycję obronną, spacją strzelamy, kursorami obracamy naszą postać w lewo-prawo, jednym słowem banał. W grze chłopców z Inforgrames nie ma problemów z celowaniem, wszystko idzie łatwo i przyjemnie. Szkoda tylko, że częstokroć potwory znikają zaraz po zabiciu, a także nie zostawiają po sobie krwawych plam..:/
Drugą czynnościa często wykonywaną w Alonie jest łażenie i rozwiązywanie zagadek wszelkiej maści. Najprostszą metodą na bezbolesne radzenie sobie z logicznymi zawiłościami jest dokładne przeszukiwanie pomieszczeń, czytanie wszelkiej maści pamiętników, notatek, ksiąg i czego jeszcze dusza zapragnie. Jako ciekawostkę dodam, iż wszystkie ciekawe przedmioty błyszczą się w strudze światła latarki, warto więc świecić nią na lewo i prawo w poszukiwaniu nowych zdobyczy. Zagadki umieszczone w AitD są średniej trudności, niektóre jednak potrafią zdrowo dopiec. Większość z nich opiera się na zasadzie 'użyj danego przedmiotu na tym’ albo 'wstukaj odpowieni kod, datę etc’ Tak czy siak kto będzie dokładnie czytał zdobyte materiały, dobrze kojarzył oraz miał oczy wokół głowy – ten nie powinien mieć trudności z logicznymi zawiłościami.W ostateczności zaś zostanie jeszcze jakiś solution, w razie totalnej klapy. W obu wariantach postaci, nawet grając Edwardem Carnbym, istnieje przewaga części intelektualnej nad wojenną 🙂. Dlatego kto li tylko potrzebuje ostrej jatki ociekającej posoką – może czuć się trochę nieusatysfakcjonowany. Tu potrzeba po prostu trochę główkować.
Ostatnim elementem godnym odnotowania jest muzyka i grafika. Muzyka jest bardzo fajna, mroczna i nie nastraja optymistycznie. Zmienia się dynamicznie w stosunku do akcji gry, tak więc gdy jesteśmy w opałach odgłosy z głośników jasno nas o tym upewniają. Same zaś dźwięki są niczego sobie, po prostu dobra, a może nawet perfekcyjna robota. Oprawa wizualna to już coś innego. Alone in the Dark TNN łączy w sobie cechy renderowanych lokacji z trójwymiarowymi postaciami. Czy dobrze jej to wychodzi? Świetnie! Wszystkie lokacje wykonane są perfekcyjnie w rodzielczości 800×600 pikseli. Pomieszczenia w grze są raczej ciemne więc to, co poczyniono z latarką przerasta ludzkie pojęcie. Nigdy nie widziałem tak genialnie, tak dynamicznie, tak świetnie zrobionych świateł. Dodatkowo w większości pomieszczeń mamy możliwość włączenia lamp, co jeszcze utwierdza nas w przekonaniu, że programiści pomyśleli o wszystkim. Jeszcze raz powtórzę – gra świateł w AitD:TNN jest cudowna i powala z nóg. Co ważne wszelkie cienie zostały idealnie odwzorowane na wyrenderowanych lokacjach. To po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy. Po prostu nowa jakość. Cudo ( eh, wiem że się rozpłynąłem ale po prostu brak słów na grafę, po prostu brak słów.. ) Poza wspomnianymi już światłami świetne wrażenie robią wszelkie postacie. Są pełne polygonów, klimatyczne i dobrze dopracowane. Widać to zwłaszcza po Edwardzie, który od czasu poprzednich części przeszedł przeogromną metamorfozę 🙂 ( od kilku polygonów do kilku, ale tysięcy ). Dodatkowo oko cieszą widoki padającego deszczu, burzy, błyskawic czy chociażby zielonej wody w kanałach. Wszystko na miarę XXI wieku i to w pełnym tego słowa znaczeniu.
Jak więc można podsumować tę prześwietną grę? Jest to kawał naprawdę dobrej roboty, bugów w trakcie dłuugiej gry nie dostrzegłem, gra świateł zastosowana w Alone powala z nóg i nie pozwala przez długi okres czasu wstać. Jednym słowem projekt Francuzów ma same zalety, z drugiej zaś strony nie wnosi wiele nowego. Do ładnej grafiki wielu z nas już się przyzwyczaiło, motyw zapuszczonego domu pełnego obcych sił jest wyświechtany chyba do końca, w zagadkach logicznych nie ma także niczego zbyt odkrywczego ( no, może poza np. patrzeniem przez lunetę.. ). Czymże więc jest ten produkt ? Ano perfekcyjnym, w najlepszym wydaniu, połączeniem wszystkich elementów tego co już było. Jest to niejako podsumowanie dziedzictwa wszystkich gier, które powstały tylko i wyłącznie dzięki temu, że w 1992 ukazała się pierwsza część Alone in the Dark . Dlatego też nie będzie oceny 10, gdyż zbyt mało tu nowości mogących zaskoczyć gracza. Wydaje mi się, że 9 będzie w sam raz. Jednym słowem – polecam !