Rate this post

Firma Impressions zasłynęła w naszym kraju dzięki dobrze przyjętej grze Caesar 3, a także spolszczonemu Faraonowi. Oba wymienione przeze mnie tytuły reprezentują ten sam gatunek – są to programy ekonomiczno-strategiczne, czerpiące garściami ze słynnego produktu firmy Maxis Sim City.
W pochodzącym z 1993 roku programie Caesar mamy do czynienia z tym samym schematem. Gra przenosi nas do czasów Imperium Rzymskiego i pozwala wcielić się w rolę zarządcy maleńkiej prowincji. Na ekranie ukazuje się szczegółowa mapa terenu i… zabawa się rozpoczyna. Gracz stawia pierwsze domy (a ściślej pałatki), brukuje ulicę, wznosi świątynię, wytwórnię win i bazar. Później redukuje podatki, a ludzie sami zaczynają ściągać do miasta. Wraz ze wzrastającą liczbą ludności rusza produkcja kolejnych dóbr, pojawiają się nowe osiedla, nowe świątynie, ludzie domagają się szkoły, hipodromu czy teatru. Okazuje się, że trzeba wybudować studnie, zainteresować się akweduktami i kanalizacją (czyli „jak zrobić z mieszkańców miasta kanalie?”), wreszcie wystawić mury obronne, gdyż grasujący w okolicy barbarzyńcy dają się we znaki.
Cała trudność polega na odpowiednim, a zarazem skutecznym doborze kilkunastu parametrów dostępnych w menu. Optymalna wysokość podatków w połączeniu z oszczędnym i „ergonomicznym” budownictwem nie jest gwarantem sukcesu. Trzeba przecież pamiętać o sponsorowaniu legionów, różnicowaniu dochodów od ludności i od przemysłu, zwalczaniu bezrobocia i przestępczości, promowaniu kultury i sztuki. Również i szkolnictwo okazuje się mieć niemałe znaczenie dla rozkwitu przyszłego imperium. Grę utrudnia fakt, iż produkować możemy co najmniej kilka rodzajów towarów (m.in. mąkę, przyprawy, garnki, wazy, szkło, wino i miedź), a wpływ na ów wybór ma wiele czynników, takich jak chociażby geograficzne położenie prowincji. Zabawa nabiera smaczku w momencie, gdy opanujemy przejściowe trudności i zdołamy rozwinąć się na tyle, by zacząć myśleć o sąsiednich ziemiach. Okazuje się wówczas, że roku nie starczy, by Caesara skończyć.
Pod względem graficznym gra utrzymana jest na charakterystycznym dla 1993 roku poziomie. Marna rozdzielczość i niezbyt wyraźne ikony, niewielka przejrzystość miasta i umowność niektórych budynków z pewnością porażą każdego, kto miał styczność z jedną z kolejnych części cyklu. Brakuje też trójwymiarowości podłoża, a więc tej cechy, która uczyniła z Sim City 2000 wielki przebój i dziś na stałe zagościła w grach ekonomiczno-strategicznych (vide Rollercoaster Tycoon). Grunt po rzymskimi nogami jest po prostu płaski jak cholewa niemieckiego buta. Jedynie niektóre menu mogą się podobać – są to obrazy „z życia” Imperium Rzymskiego, w który podziwiać możemy ichnie stroje czy architekturę. Dźwięki wydawane przez Caesar klasują się na analogicznym poziomie – są mętne i przytłumione. Przygrywające w tle muzyczki nie porywają, acz trzeba im przyznać, że nie pasują do gry.
Gra rozpowszechniana jest przez firmy Sierra i Impressions za darmo; celem tej akcji jest zainteresowanie gracza kolejnymi produktami tegoż duetu. Wystarczy więc wejść na sieć, do jednego z dużych serwerów z programami freeware, i ściągnąć sobie plik caesar.zip, by móc się „rozkoszować” niniejszym programem. Legalnie i bez zgrzytów. Producentom należą się brawa, jako że wciąż bardzo niewiele firm udostępnia swoje stare, klasyczne programy za friko. Szkoda, wielka szkoda.