Czas zajrzeć do piramidy
Od jakiegoś czasu słyszymy o projektach tanich gier dostępnych w każdym kiosku. Znamy już takie projekty jak Cool Games czy eXtra Gra. Jednym powodzi się lepiej, innym trochę gorzej. Najważniejszy jest jednak fakt, że gracze otrzymali możliwość kupna ORYGINALNYCH gier po bardzo przystępnych cenach. Kolejną firmą, która postanowiła uprzyjemnić życie miłośnikom gier, jest CODA. Wkrótce wprowadzi ona dwie serie wydawnicze: Super Grę i Ultra Grę. Jak wyjaśnił nam przedstawiciel firmy, jednym z głównych zamierzeń obu programów jest „bycie tańszymi od piratów” tak, aby ukrócić ten niewątpliwie niecny proceder.
Trzeba przyznać, że firma dobrze wywiązała się z obietnic. Pierwszą grą z serii Ultra Gra jest Aztec Empire. Ta strategia czasu rzeczywistego ukaże się po niewiarygodnej cenie 19,90 złotych, w dodatku w polskiej wersji językowej. Żeby było mało, zajmuje ona dwie płytki CD, a kosztuje taniej niż jeden kompakt na znanym wszystkim stadionie X-lecia. Godnym uwagi jest niewątpliwie dołączony do instrukcji obsługi artykuł, poświęcony pierwszym grom komputerowe. W kolejnych wydaniach Ultra Gry poznamy kolejnych przodków współczesnych gier. Autorem całej serii jest Adrian Chmielarz, twórca polskich gier takich jak Tajemnica Statuetki czy Książe i Tchórz.
Niby takie proste,
a tu taka niespodzianka
Zabierzmy się jednak do samej gry. Akcja Azteca dzieje się ładnych parę wieków temu. Świat został zdominowany przez trzy wielkie imperia. Imperium Chin zajmują całą Południową i Wschodnią Azję, a Imperium Rusi zajęło zachodnią Azję oraz Europę Środkową, Wschodnią i Północną. Jednak największymi strategami okazali się Aztekowie, którzy oprócz obu Ameryk podbili jeszcze Europę Zachodnią i Południową. Nie wiem dlaczego, ale w grze nie ma możliwości wybory nacji. Jeśli chcemy rozegrać kampanię, jesteśmy skazani na ruskich. Nie to żebym miał coś przeciwko naszym sąsiadom – po prostu weselej jest bawić się Aztekami czy chociażby Chińczykami. Pewnie jednym z powodów tego stanu jest fakt, że twórcy gry mają takie słowiańskie nazwiska jak Borisova, Gorbacher czy Rubakov. Niewiele lepiej jest w samodzielnych scenariuszach. Na 30 z nich tylko w trzech zaczynamy jako Aztekowie i tylko w 2 jako Chińczycy. Wprawdzie w trakcie gry możemy przejmować miasta innych nacji, ale to już nie to samo. Żeby było weselej, odpalenie 4 misji (Kraina Artyom, Pierścień krwi, Sześciu bohaterów oraz Zdrada na wyspie pokoju) kończy się szybkim wyjściem z gry. Ktoś tu nieźle dał ciała…
Lepiej wyglądają już same misje. Każda z nacji może budować własne miasta z 17 unikalnych budynków oraz produkować własne jednostki. Z tych ostatnich najzabawniejsze są: Indianin na bizonie Azteków, system rakietowy „Marisza” Rusinów (przypominający Katiusze) oraz wyciągnięty z jaskiń chiński Yeti. Autorom nie brakowało pomysłów i humoru. Wojsko jest wg mnie najlepszym elementem całej gry. Ruchy armii są dość płynne, a jego kontrola prosta. Ciekawostką jest możliwość ustawienia sposobu zachowania jednostek. Możemy wybrać taktykę agresywną, defensywną i zrównoważoną oraz bezpośrednią kontrolę przez gracza. Dodatkowo grę ułatwia automatyczne łączenie jednostek w grupy. Jeśli już raz zaznaczymy jakieś jednostki, to po kliknięciu na jednej z nich uaktywnia się cały odział.
Miała być polska wersja
a napisy są angielskie :(((
Niemniej wkurzający jest brak automatycznego zakończenia misji. Po pojawieniu się odpowiedniego napisu o wygranej lub przegranej trzeba „ręcznie” przejść do menu głównego. W tym celu należy wcisnąć klawisz Esc i wybrać „Koniec misji”. Trzeba przyznać, że jest to dość niewygodne. W pierwszej chwili myślałem, że po prostu zawiesił mi się komputer.
Jak już wspomniałem wcześniej, gra jest w polskiej wersji językowej (przynajmniej takie były założenia). Przed rozegraniem pierwszego starcia pokazuje nam się menu po angielsku. Widzimy tu m.in. start game, read orders czy mission objektives. „Każdemu może się zdarzyć” pomyślałem sobie w duchu. Jednak po dłuższym kontakcie z grą napotkałem jeszcze parę takich kwiatków. Najbardziej rozbawił mnie napis „cele misji”, które widziałem już po angielsku. Jednak jak zobaczyłem „Missionziele” i owe cele właśnie wymienione pod spodem po polsku, to mało nie spadłem z krzesła. Rozumiem, że można niedokładnie przetłumaczyć grę, ale w jaki sposób zrobić w trzech wersjach językowych na raz – pozostaje dla mnie tajemnicą. W skrócie operacja lokalizacji się udała, ale z pacjentem coś kiepsko.
Czasami nawet pojawia
się też niemiecki
Podsumowując, Aztec Empire jest takim maluszkiem w swojej klasie. Samochód jakoś wyjechał z fabryki (a może po prostu został wypchany?), ale jazda nim może przysporzyć niezapomnianych wrażeń. Za bardzo niską cenę otrzymujemy produkt przeznaczony dla niewymagających, a zarazem początkujących graczy, którzy dzięki temu mogą odkryć swój zapał do strategii. Jak to mawia moja mama: „O wiele lepiej jest jeździć nawet przeciętnym samochodem niż chodzić piechotą”. Po za tym nikt przecież nie uczy się jeździć na mercedesie.
Mam nadzieję, że ten niezbyt udany debiut nie zniechęci firmy CODA jak i graczy do całego programu Ultra Gry. Przydałoby się w szybko wykombinować jakąś łatkę, która poprawiłaby przynajmniej najbardziej widoczne błędy.
PS. Trzymam kciuki za kolejny grę z serii Ultra Gra.