Pamiętacie to jeszcze? 32 zdeterminowane, pragnące zwycięstwa drużyny, wspaniałe stadiony i zaskakujące zakończenie zmagań. Tak, tak – MŚ 1998 we Francji to było coś, czego się nie zapomina – wydarzenia takie jak niezwykle tajemnicze i nie wyjaśnione do dziś problemy brazylijczyka Ronaldo na dzień przed finałem, mocno trzymają się w pamięci. Jednak zanim 32 reprezentacje udały się do Francji, równie mordercza i emocjonująca walka miała miejsce podczas meczy eliminacyjnych, których to właśnie „historię” możemy zmienić grając w FIFA 98.
1998 rok to okres panowania pierwszego władcy z dynastii 3dFX. JKM Voodoo oferował olbrzymie możliwości w dziedzinie grafiki 3D – trudno było z nich nie skorzystać, tak więc edycja 98 była pierwszą w serii FIFĄ mogącą współpracować z akceleratorem 3D. Efektem takiej współpracy była cudowna i płynna grafika trójwymiarowa – niestety, na screenach jej nie zobaczycie – posiadam obecnie kartę Nvidii nieobsługiwaną przez FIFĘ 98 (próbowałem korzystać z rozmaitych glide wrapperów, ale nie przyniosło to żadnych efektów 🙁 ) i zmuszony jestem do grania w trybie software. Oczywiście, w tamtych czasach mało który gracz miał w swoim pececie dopalacz – tak więc gra równie dobrze działała także bez jego wykorzystania. Niezależnie od trybu w jakim gramy (z dopaleniem lub bez) motion-capture jest wspaniały – piłkarze poruszają się niezywkle płynnie i realistycznie, nietrudno jest więc pomylić FIFĘ 98 z transmisją telewizyjną ;). Ostatecznym i nie podlegającym dyskusji argumentem, przekonywującym o wspaniałości grafiki jest fakt, iż nawet dziś prezentuje się ona więcej niż nieźle.
Bardzo dużą zaletą FIFA 98 jest też grywalność i inteligencja komputera (jeśli spojrzymy na to z perspektywy sezonu 97/98 – bo dziś akcje w stylu bramkarza łapiącego piłkę poza polem karnym lub niewychodzącego do bezpańskich futbolówek, raczej by nie przeszły). FIFA 98 po prostu wciąga – wystarczy rozegrać jeden meczyk, aby mieć cały dzień z głowy (jak to mówią reklamy – jeden mecz to za mało). Piłkarze dość szybko i żwawo poruszają się po boisku, trudno mieć też jakieś większe zastrzeżenia co do trajektorii lotu piłki. Niestety, przeprowadzanie błyskawicznych akcji i kontraataków to dość skomplikowana sprawa w FIFIE 98 – nasi futboliści bardzo kiepsko radzą sobie z grą „z klepki” (czyli z pierwszej piłki), przez co o wiele skuteczniejszą formą rozgrywania akcji jest atak pozycyjny lub próba wykonania samotnego rajdu. To drugie ma duże szanse na powodzenie z racji tego, że poziom trudności nie jest zbyt wygórowany – zarówno na „amatorze” jak i „profesjonaliście” (czyli kolejnych poziomach trudności) w większości przypadków to nasi piłkarze będą szybsi od rywali, zaś na poziomie „world class” – hmm, tutaj trzeba będzie mocno eksploatować zwody (rywale zasuwają jak małe samochodziki i raczej trudno jest z nimi wygrać pojedynek biegowy). Rozbudowane możliwości dryblingu to jeszcze jedna pozytywna cecha FIFY 98 – przy odrobinie szczęścia i umiejętności można przejść (nie używając biegu) jednym tylko zawodnikiem przez całe boisko, oczywiście nie tracąc przy tym piłki – może takie akcje nie są zbyt realistyczne, za to jakże efektowne. Piętą achillesową gry są zmagania w powietrzu. Do główek nasi piłkarze skaczą niemrawo i dość nienaturalnie (tutaj akurat motion-capture zawodzi), efekty uderzeń głową też są mizerne – piłka zazwyczaj nie leci tam, gdzie powinna. Trochę lepiej wyglądają zagrania „ekwilibrystyczne”, czyli strzały z woleja, przewrotek itp. – bardzo trudno jest coś takiego wykonać, jednak jeśli się już uda, to szanse na powodzenie akcji (czyli strzelenie gola) są duże.
FIFA to organizacja zjednoczająca krajowe federacje piłki nożnej z całego świata, mistrzostwa świata to zaś ogólnoświatowy turniej, mający wyłonić najlepszą narodową reprezentację. Każde mistrzostwa poprzedzane są eliminacjami – i to właśnie eliminacyjne zmagania są najważniejszą częścią gry (o czym mówi nam jej podtytuł – „Droga do mistrzostw świata”), jednak nie jedyną – oprócz nich możemy rozegrać pojedynczy mecz towarzyski, spróbować sił w lidze, podszkolić się na treningu lub nauczyć się opanowywać nerwy podczas serii rzutów karnych. Wracając do eliminacji – oczywiście, zaczęte zmagania mogą mieć finał w… finale mistrzostw świata, jednak do takiego sukcesu droga jest daleka. Przed pierwszym gwizdkiem należy podjąć decyzję o tym, jaką drużyną będziemy grali. I tutaj naprawdę może rozboleć nas głowa – dostępne są praktycznie wszystkie drużyny zrzeszone w FIFA!!! Nie zabrakło więc teamów takich jak Wyspy Bahama, Wyspy Cooka, Tajlandia a nawet… Polska ;). Oczywiście, dziś znajdujące się w grze składy są nieaktualne, jednak Ci, których mocną cechą jest samozaparcie, mogą skorzystać z zintegrowanego edytora, aby je nieco odświeżyć. Oprócz drużyn narodowych w grze znajdziemy też sporo zespołów klubowców z lig całego świata – niestety, jak zwykle brakuje ligi polskiej :(.
Nasze mecze rozgrywamy na jednym z kilku dostępnych w grze stadionów. Wszystkie areny zmagań istnieją w rzeczywistości, przed każdym z meczy możemy obejrzeć krótką migawkę (w postaci filmu) przedstawiającą miasto/ kraj w którym znajduje się dany obiekt. Bardzo fajne, jednak nie da się tego wyłączyć i po paruset meczach może nas rozboleć palec od ciągłego wciskania Escape. Co do samych stadionów – są raczej w porządku, choć można mieć pewne zastrzeżenia co do odwzorowania pewnych szczegółów i niuansów ich konstrukcji – jednak to tylko gra, a może raczej przede wszystkim gra – tak więc czasu na podziwianie stadionów i tak nie mamy zbyt wiele ;).
Jak zwykle plusem jest oprawa dźwiękowa. Całkiem niezły komentarz (choć patrząc na to z „dzisiejszej” perspektywy można by powiedzieć, że to nuuudy), stojące na odpowiednim poziomie efekty dźwiękowe (kopnięcia piłki no i oczywiście Ci wspaniali kibice) a przede wszystkim świetna muzyka (w wykonaniu m.in. kapeli Blur) – to wszystko musi się podobać (i tu znowu przytoczymy reklamę – każdemu inteligentnemu człowiekowi będzie się podobało 😉 ).
Gra się bardzo miło. Co prawda nieco doskwierają nam wymienione wyżej bugi (szczególnie denerwujące są problemy z główkami) jednak nie tak bardzo, aby pozbawić nas przyjemności z grania. Bardzo dobrą okazją na zdobycie gola są wszelkiego rodzaju rzuty wolne – komputerowi gracze zazwyczaj swój mur ustawiają bardzo niedokładnie, więc można posłać piłkę obok niego i pokonać biednego, „ślepego” (zasłoniętego przez mur) golkipera. Z moich wieloletnich (od momentu premiery gry minęło już trochę) doświadczeń wynika też, że czasami komputer dostaje tzw. „kopa” – nagle zaczyna grać po profesorsku, szybko i dokładnie – takie momenty wymagają od gracza szczególnego skupienia i zdecydowanego działania – jeśli pozwolimy tak zmotywowanym rywalom podejść w pobliże naszej bramki to może być krucho. Plusem jest też możliwość naprawdę mocnego kopnięcia piłki – gdy będąc bramkarzem wypuścimy ją w odpowiednim momencie i mocno przyciśniemy klawisz „D” futbolówka może polecieć hen, hen aż na pole karne przeciwnika. Zaletą są też rozbudowane opcje menedżerskie – możemy np. ustawić naszych piłkarzy w dowolnej formacji (tego bardzo brakuje mi w najnowszych FIFACH – przecież grając np. z Albanią, ustawienie 2-2-6 jest bardzo efektywne…), każdemu wydać indywidualne instrukcje (dotyczące agresywności i zaangażowania w grę ofensywną) czy wreszcie ustalić ogólną taktykę dla całej drużyny.
A więc pytanie – grać czy nie grać? Cóż… nawet dziś FIFA 98 prezentuje się bardzo dobrze i jest w stanie dostarczyć sporo zabawy. Warty polecenia jest tryb multiplayer (o wiele ciekawszy niż gra z komputerem) – obok sieciowej (ipx, modem) zabawy jesteśmy w stanie zagrać we czterech na jednym PC-cie. Co ciekawsze – do dwuosobowej zabawy nie potrzebujemy żadnych dodatkowych kontrolerów – wystarczy standardowa klawiatura i myszka (jednakże gra za pomocą komputerowego gryzonia nie należy do szczególnie wygodnych). Niestety, jeśli porównamy FIFA 98 z jej bezpośrednimi następcami, to program wypadnie troszkę bardziej blado. I dlatego końcową oceną jest 7/10 (to ocena na dziś – w momencie wydania gra w pełni zasługiwała na 9/10)