Diplomacy
Dzieciństwo.
Swoje narodziny gra Diplomacy miała już dość dawno. Powstała ona w umyśle zwykłego człowieka, czyli nie będącego wymyślaczem gier, a tym bardziej komputerowych. Jej dzieciństwo przebiegało dosyć nudnie, ponieważ stała się, co prawda ogólnokrajową (choć nie tylko), grą korespondencyjną. Polegało to na tym, że jeżeli kilka osób mieszkających daleko (albo blisko) siebie miało ochotę pograć robili to za pomocą taniej poczty. Na swego rodzaju druczkach notowali posunięcia i to wszystko zebrane do kupy dawało finał tury. Biorąc pod uwagę sprawność polskiej poczty można by było grać w nią latami.
Idea.
Pierwotnym założeniem gry była rozgrywka między kilkoma graczami. Jako głowy europejskich mocarstw mieli oni za zadanie opanowanie jak największej liczby strategicznych regionów w Europie. Tym, co czyni grę ciekawą jest fakt, iż do osiągnięcia swych celów można używać dyplomacji. Co pół „growego” roku następuje faza negocjacji. Głowy wszystkich mocarstw spotykają się by następnie rozejść się po pokojach rozmów i knuć przeciwko sobie, zawiązywać koalicje, roznosić plotki i robić wszystko by jak najlepiej wyjść z wojennej zawieruchy. Następnie mogą już w fazach działania realizować dane przez siebie obietnice, uchylać się od nich, czynić zdradzieckie ataki itd.
W grze komputerowej chodzi o to samo. Dodatkowymi możliwościami są oczywiście takie opcje, jak gra przeciw komputerowym przeciwnikom, gra w trybie hot-seat, a z rzeczy mniej związanych z organizacją np.: możliwość dedukowania nastawienia danego przywódcy w stosunku do nas dzięki wyrazowi jego twarzy na zdjęciu w pokoju rozmów.
Podsumowując, mamy opcje grania single player vs AI, hot-seat od 2-óch graczy, oraz (najciekawszy) multiplayer na sieci lokalnej i przez e-mail.
Ku chwale narodu.
Nową „przestrzeń życiową” dla naszego narodu zdobywamy za pomocą jedynie dwóch rodzajów wojska: marynarki i armii. Różnice są raczej oczywiste. Marynarka działa na rewirach wodnych i wybrzeżach, armia na lądzie. Współdziałanie między nimi to wsparcie z morza, transport itp. Nietypowe w grze Diplomacy jest to, że wszystkie jednostki wojskowe mają jednakową siłę, czyli jeżeli napuścimy armię na armię to nic z tego nie wyniknie. I właśnie tu przejawia się oryginalność Dipl. Sukces można osiągnąć jedynie dzięki globalnej i szeroko pojmowanej strategii. Nasze wojsko rozmieszczone po całej Europie musi dawać sobie nawzajem wsparcie, blokować dostępu do ważnych strategicznie punktów zaopatrzenia. Ich ilość to ilość posiadanych jednostek, a więc jest o co walczyć. Nie opiszę wam jednak na czym to dokładnie polega. Autor instrukcji zrobił to w bardziej przystępny sposób.
GFX i SFX.
Szczerze mówiąc nie bardzo jest o czym pisać. Ani czym się zachwycać, ani na co narzekać. Dla gry, która nie wymaga specjalnych efektów graficznych nikt się nie szarpie z GFX. To tak, jakby do gry w kółko i krzyżyk tworzyć engine wymagający akceleratorów 3D, MMX-ów i Pentium III 500MHz. Po cholerę. Tak też pomyśleli twórcy Diplomacy i zaopatrzyli ją w dźwięki i grafikę wystarczającą do przyjemnego toczenia rozgrywki. I dobrze.
Podsumowanie.
Gra Diplomacy jest nieskomplikowaną, co nie oznacza banalną, grą strategiczną z bardzo szerokim wątkiem dyplomatycznym. Pozwala to na przeżywanie ciekawych i ekscytujących intryg politycznych, co znacznie ubarwia i wzbogaca gry wojenne w Europie początku XX wieku.
Wymagania.
Pentium MMX 166 MHz, Win 95/98 lub NT (v5.0), 16 MB RAM, 40MB HDD, 4x CD-ROM drive, 2 MB video card – 800 x 600 x 16-bit color, 28.8 baud modem(Internet), Microsoft mouse, Microsoft keyboard.