Crusader of Might & Magic
Wszelakim mości pankom, które to tekst powyższy z zaciekawieniem nieskrywanym przeczytać zechciały proponuję wtenczas siednąć se wygodnie na pieńku, tudzież nowocześniejszej sofie jakiejś, otworzyć manierkę i pociągnąwszy łyk zeń niedźwiedzi – z równie wielkim angażem dalszą historyję zgłębiać…
Wszystko początek swój miało dawno, dawno, a nawet jeszcze raz dawno temu. Dzisiejsi kronikarze nazywają okres ówczesny średniowieczem. Były to czasy mojej młodości, gdy wraz z krzatami najprzeróżniejszymi na elfowe panieny chadzaliśmy, coby im dobrz…ech, mniejsza z tym.
W razie bądź każdym magia najrozmaitsza rozkwit swój wielki wtenczas przeżywała, a walki na miecze powszechnymi, jak obecne telewizje i inne internety – bywały.
Była sobie wtedy wioska, jakich wiele. Razu pewnego w dzień od innych wcale nie różny, gdy ludzie standardowe swe zachowania światu ukazywali; dorośli harowali, a dziatki z mieczami dopiero co z drewna zrobienymi po łące harcowali – W wiosce wybuchł ogień!
Niedługo trwało jednakże zaskoczenie, gdyż w chwil niechybnych kilka zrozumiał każdy z wieśniaków, iż truposze krwiożercze najazd swój celem niegodziwym na wieś ów zrobiły! Choć wieśniacy prężni ci i silni, dać rady najeźdźcom złe moce reprezentującym skłonnymi nie byli…
Gdy płomienne jęzory strawiały ostatnich mieszkańców, okazało się, iż jeden z nich przeżył. Mały był brzdąc to, lecz widziawszy niesamowitą rzeźnię, jaką truposze sprawiły na współmieszkańcach jego – poprzysiągł już wtenczas, że rozprawa jego ze złem wkrótce dopiero się zacznie!
Nasz mały Drake – takim imieniem był bowiem wołany – rósł więc i się w walce, jakoż i w magii – kształcił zapamiętale, a błysk w oczach jego o jednym tylko świadczył…
Gdy lat więc przybyło kolejnych mu z dwadzieścia, powiedział tedy sobie: „Dosyć już czekania ojcowie, bracia i synowie straceni! Jam waszą śmierć w dziś dzień właśnie pomszczę, a każdego, kto na miecz mój się nawinie, niech piekło pochłonie! I niech wie, ów szkielet cokolwiek paskudny, iż nie spocznę na zadzie, póki ostatniego z bratanków jego nie stracę!”
Ruszył więc w wyprawę w doliny niezmierzone, acz czas mu się dłużyć pomimo to nie raczył. Wiedział wszakże, iż nie ma się co godzinami przejmować, kędy na chwilę tę lata długie czekało.
W końcu doszedł! Ze skał nad doliną, gdzie truposzy obozowisko groźnie wyzierało naskoczył na drogę i zabił pierwszego! Czaszka nieżywa na ziemię jeszcze opaść nie zdążyła, a inszym już wrogiem zająć się było. Wybiłby w pieniek całą ów brygadę pewnikiem nasz młodzian, acz nie dane mu to dziś przez siły wyższe było. Domniemanie bowiem stracony na początku kościak wstał i pomimo braku głowy naszego bohatera z całej swej trupiej siły w potylicę łupnął…
Wywleczony do celi młodzian nasz się zbudził. Kiedy wstał jeno, z razu – jednego, a potem drugiego położył, by na łów wielki po chwili się udać! Choć z początku mieczem mu wystarczyło wojować, to wkrótce, by nudą nie zaczęło zionąć – znalazł oręża niezliczone wory; była tam i siekierka, młoty i maczugi…O zbroi, czy tarczy – niezbędnej tu wszakże – już nie nadmieniając.
Jako, że w magii również nie był zgorszy, także i nią się posługiwać raczył, gdy jeden truposz z drugim na nieprzemyślane starcie się odważył. A, że zarówno szkielety, ogry, czy nawet paskudne insektoidy mądrością grzeszyć nie chciały – szedł nasz bohater w przód i do kilku machnięć orężem ograniczyć starał. Wprawdzie trzy poziomy trudu miał ci do wyboru, acz wszystkim im dał rady bez większego znoju.
Cała akcja imć panicza Drake’a na tym polegała, coby potwory wszelakie wybijać. Wprawdzież trochę nudnawym to było, dlategoż, aby gracza niewprawnego okiem zmylić – zaaplikowano wojowi naszemu cechy przeróżne charakterystykami zwane. Mógł się więc nasz młodzian, niczym w grze nowoczesnej jakiejś – rozwijać, aby siłami mniejszymi ze zdwojoną łatwością rywali wybijać.
Czasem, gdy zmogło go nieco mieczem wywijanie – przystanął i się rozglądać po krainach począł. Widziały oczy jego, iż bogowie świat niebrzydkim stworzyć raczyli. Wszystko, choć widziane przezeń już wcześniej – wrażenie niezgorsze wywarło. Podszedł więc młodzian nasz do drzewa jednego, coby z bliska zachwycić się pięknością jego. Lecz wtenczas żachnął się niemiło, gdy nazbyt wyraźne piksele widok piękny zmogły. Podobnież zresztą i z ścianami było, co herosa naszego mocno zasmuciło. Popatrzył wnet w niebo, by myśli swe odmienić, acz i z tego widoku wkrótce zrezygnował. Wszak walczyć tu przyszedł i mścić się na łotrach, a nie pejzaże przeróżne oglądać.
Podniósłszy więc z ziemi maczugę swą lubą podkradł się od tyłu i złoczyńca dup…yyy – łupnął!
Przez różne krainy przyszło mu wędrować – część piękna z nich była, część zaś nie za bardzo. Wszędzie jednakże tłumy ćwoków były, a wybijać ich wszystkich gościu nasz był miły. Taką sposobnością dotarł Drake do celu, a tedy wesoło mu było, jak przedtem niewielu.
I ja tam wtenczas byłem – whisky z lodem piłem, a com widział i słyszał Wam przekazać raczyłem.