|  | 

Stare gry na windows 10

Blade Warrior

Rozmawiają Eugeniusz (lat 13, bezrobotny uczeń gimnazjum im. Donata Plechy) i Polikarp (lat 22, alkoholik, od 3 lat młodszy pomocnik szklarza w miejscowości Kozie Bobki):

Polikarp:
Cześć, młody. Wpadam dziś do Ciebie. Mam nową gierę. „Blade Warrior”. Psychoterapeuta mojego hydraulika ją skądziś skołował.

Eugeniusz:
Że co? „Blade War Your”? Nigdy o tym nie słyszałem. To jakaś nowa wyżynanka na silniku „Quake 3 Uryna”, hehe?

Polikarp:
Iuue, młody, w jakim ty świecie żyjesz?

Eugeniusz:
W świecie według Garpa…

Polikarp:
Grałeś w „Robocop”? W „Metal Mutant”? W „Ninja Commando”? Podobały ci się? Jeśli tak, to mam dla Ciebie kolejną propozycję – świeży i pachnący „Blade Warrior”.

Eugeniusz:
Prrr… powstrzymaj swoje konie. Gadasz jak w reklamach. Nic nie kapuje. „Rowokop” to przecież film, a o reszcie nie słyszałem!

Polikarp:
Boś szczawik. To klasyka, młodziutki. Pykałem w nią jeszcze w czasach Amigi. „Robocop”, „Ninja Commando”, ach, to były czasy…

Eugeniusz:
Jakieś strzelanki? Polowanko na jelenie?

Polikarp:
Żebyś wiedział. Proste, a zabawy kupa. Zero trójwymiaru. Idzie gość w prawo i strzela. Przez cały czas. Musi dojść do końca planszy wybijając wszystkich po drodze.

Eugeniusz:
I „Blade Warrior” też?

Polikarp:
Tak jest. Koleś się nazywa Sou czy Sue, jakoś tak z chińska. Oddziały specjalne, bodajże dowódca jakiejś jednostki. Nosi zajebisty pancerz ze stali, a w ręku ma miecz świetlny, jak na „Gwiezdnych Wojnach”. Idzie cały czas w prawo i kosi bandytów.

Eugeniusz:
Jakieś mutanty? Gangsterzy z getta? Murzyni? Robert Kowalski?

Polikarp:
A cholera ich wie… Rozdzielczość kiepska, 320×240, niewiele widać. Na dobrą sprawę to nie wiem, kogo tnie, jakiś zwitek pikseli ani chybi. Na oko to są jakieś roboty, czasem podobne do ludzi, czasem do pajączków czy ptaszków. Niektórzy latają. A co etap – pojedynek z bossem. Bossu to na ogół duży robot, taki na pół albo i więcej ekranu. Ciężki do wycięcia skurczybyk.

Eugeniusz:
I to cała filozofia? Nuda, a nie gra!

Polikarp:
Bo ja wiem, czy nuda. Kiedyś takie gry robili. Cała zabawa polegała na tym, by się wykazać – dojść do końca i zabić wszystkich drani. Na automatach za takimi gierkami ludzie szaleli. W „Blade Warrior” bronie się jeszcze zmienia. Masz do wyboru pięć rodzajów, oczywiście musisz je najpierw zdobyć.

Eugeniusz:
Grafa, mówisz, kiepska?

Polikarp:
No wiesz, 320×240. Zero piękna. Duże piksele, mało wybuchów, nie widać szczegółów. Już takich gier się nie robi. Choć z drugiej strony nie jest tak źle. Ekran się ślicznie scrolluje, postacie są duże i widać je jak na dłoni. W dodatku czuć mangę. Program zrobiono w Japonii, a oni wszystko mangowe robią.

Eugeniusz:
A interko?

Polikarp:
A kto ci powiedział, że w grze utrzymanej w starym stylu jest interko?

Eugeniusz:
No, dobra, przepraszam.

Polikarp:
Oczywiście, że jest interko. W końcu gra w wersji CD pochodzi z 1997 roku, a wtedy już się takie rzeczy robiło. To jeden duży awik. Filmik przedstawia naszego gościa stojącego gdzieś na dachu. A potem jeden z bossów się budzi, para poruszam tłokami i gościu budzi się z uśpienia. Rozpoczyna się bój. Na mój gust tragedia – aż wionie prehistorią intr.

Eugeniusz:
Dźwięki?

Polikarp:
Jakieś tam melodyjki i wybuchy. Nic specjalnego. Na dobrą sprawę mogłoby ich nie być.

Eugeniusz:
No więc po co ja mam w to grać? Kiepawa grafika, zerowy dźwięk, nie ma trójwymiaru, nie ma nic. Jedynie manga mnie pociąga, ale jak mówisz, że ledwo ją widać…

Polikarp:
Ano wiesz… Kiedyś ta gra była czymś niezłym. W 1995 wyszła pod tytułem „Zyclunt”. Podobała się, zbierała ocenki w granicach 6-8 punktów. Była grywalna. Nawet dziś przyjemnie jest pochodzić sobie gościem po ekranie, postrzelać do wrogów, a właściwie pociąć ich mieczem. Jeśli czujesz klimat „Robocopa” i „Star Warsów”, to taka kompilacja ci się spodoba.

Eugeniusz:
Nie przekonujesz mnie…

Polikarp:
Bo nie muszę. Faktycznie dziś ta gra to złom. Ale jest tania. W zestawie z „Samurai Spirits” chodzi po 55 zł. To niedużo.

Eugeniusz:
A nie lepiej dołożyć parę złotych i kupić „Descent 3”? Też się strzela, ale oprawa piękna.

Polikarp:
Jedni wolą latać, inni zaś walić mieczem. Poza tym descent jest jeden, a tu masz dwie gry…

Eugeniusz:
Dobra, wpadaj dziś, rzucę okiem na dziecko twojego hydraulika!

Polikarp:
Psychoanalityka mojego hydraulika! Mówiłem Ci przecież, młody!

Eugeniusz:
OK., OK., już nieważne. Przychodź, obejrzymy…

I Polikarp przyszedł do Eugeniusza. I zagrali. Zdjęciówkę z ich zabawy zamieszczamy obok.

blade-warrior

ABOUT THE AUTHOR

Podobne wpisy:

  • Desperado- film arcydzieło!

    Desperado- film arcydzieło!

    Jest to tytuł jednego z najbardziej znanych na świecie filmów. Nie może on oczywiście konkurować chociażby z Titanic’iem, jednak zyskał sobie bardzo dużą popularność. Czym? Chociażby aktorami, którzy grają główną rolę. Są nimi: nieziemsko przystojny i pobudzający zmysły każdej niemal kobiety Antonio Banderas oraz przepiękna latynoska, która podbiła ogrom męskich serc, czyli oczywiście Salma Hayek.

  • Opis (Recenzja) gry Dungeon of Elements

    Opis (Recenzja) gry Dungeon of Elements

    Opis (Recenzja) gry Dungeon of Elements: Dungeon of Elements (DoE) jest nową grą RPG zwaną jako dungeon-crawling inspirowaną klasyczną grą puzzle jak choćby Dr. Mario czy samym Tetrisem. Oferuje nam zabawy, nieco skomplikowany i hubrydowy gameplay mieszając w sobie wiele, różnorodnych i popularnych elementów z mechaników dungeonówki, co powinno zadowolić zarówno casualowych jak i hardkorowych